11 listopada 2011

...a ja dalej walczę.



...a co! Nie myślcie sobie :P! Walczę dzielnie z angielskim, codziennie choć po 15 minut! Postępy robię minimalne, no ale zawsze coś :) Czasem myślę sobie, że chyba się już nie nauczę tego języka... ale na szczęście te myśli szybko same ulatniają się. Mam wrażenie, że zapamiętuję coraz wolniej, ale póki co staram się tym nie przejmować. Ostatnio wróciła myśl o powrocie do francuskiego, no ale... muszę poczekać, to jeszcze nie będzie dobry czas. Nie czuję się na siłach, ledwo wyrabiam się z angielskim.
Dalej rozmawiam z Seattle. Poruszamy coraz trudniejsze tematy :)  Sama nie wiem czy te rozmowy coś mi dają, czy dzięki nim lepiej sobie radzę z angielskim. Prawdopodobnie dowiem się tego na końcu tej drogi :) ...mam nadzieję, że na jej końcu będzie coś lepszego WC jak na zdjęciu powyżej :P






.

2 komentarze:

  1. Na pewno coś Ci dają. Tego tak wyraźnie nie widać, bo przecież tylko sobie rozmawiacie i nie czujesz, że się uczysz, ale osłuchujesz się, nabierasz swobody językowej etc...
    Fajnie, że starasz się posuwać do przodu, choćby i małymi kroczkami. Systematyczność przede wszystkim :). Ja, niestety, w 99% się poddałam i uczę się francuskiego tylko wtedy, kiedy mam naprawdę dużo wolnego czasu... Ale za to jaki to relaks! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że to coś daje :P ja też jeszcze francuski odpuszczam...

    OdpowiedzUsuń